Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki Szkoła Podstawowa im. J. Piłsudskiego w Woli Zachariaszowskiej

Rozmowa z Panem Leszkiem Rożkiem

Utworzono dnia 28.11.2023

ZŁOTA RĄCZKA

Rozmowa z panem Leszkiem Rożkiem.

Panie konserwatorze - na czym polega Pana praca?
Pan konserwator: Moja praca polega na zorganizowaniu się przede wszystkim. Wszystkie roboty, te
które są w szkole, to wszystko wykonuję. To znaczy - i hydrauliczne rzeczy, i elektryczne rzeczy, i
koszenie trawy, i spawanie. Dużo, dużo rzeczy jeszcze. Trzeba ogarniać prawie wszystko – i drzwi, i
zamki. Wszystko, wszystko. To, jeśli chcecie wiedzieć, jest zapisane w moim „menu” - bo można tak też
powiedzieć , że jak dostałem angaż, to tam zapisano moje obowiązki. Tak jak są uczniowskie obowiązki,
tak ja też mam obowiązki, które trzeba wykonać. Zimą śnieg odgarniam i posypuję środkami, żebyście
nie doznali kontuzji cielesnej.
Czyli można powiedzieć ze jest Pan taką „złotą rączką” w szkole, że Pan umie wszystko. Tak?
Nie wszystko (śmiech) ale wiele rzeczy umiem.
Co więc trzeba umieć, by być dobrym konserwatorem?
Trzeba mieć wiedzę o szerokim przekroju, to znaczy ogarniać jakiś horyzont tej pracy, wiedzieć np. jakie
są przepisy BHP , bo to jest wszystko uwarunkowane pracą i tak dalej.
A wie Pan, że na przykład w Bibicach czy innych szkołach nie ma takiego jednego pana – jest
więcej osób i każda jest odpowiedzialna za coś innego. A jak widzimy, pan tutaj robi wszystko.

Ja robię prawie wszystko. Nie jestem w Stanach Zjednoczonych. W Stanach Zjednoczonych to wygląda
w ten sposób – nie byłem tam, ale koledzy mi opowiadali – że jest wieżowiec i jesteś elektrykiem
załóżmy, masz uprawnienia do tego – to jeden elektryk zajmuje się bądź wyłącznikami , drugi zajmuje się
tylko gniazdami i on za to odpowiada – a ja tutaj odpowiadam praktycznie za wiele rzeczy. To jest trochę
tak, że jak się wszystko robi, to się w efekcie dziury łata, żeby wszystko było tak jak trzeba.
Jakie są Pana zainteresowania poza pracą?
Zainteresowań naprawdę mam wiele.
Proszę nam opowiedzieć!
Poza pracą - lubię odpoczywać.
Co Pan rozumie przez słowo – „odpoczywać”?
W tym wieku trzeba dużo odpoczynku po prostu. Na rowerze pojeździć, samochodem pojeździć.
Co Panu sprawia przyjemność podczas odpoczynku? Na przykład rozwiązywanie krzyżówek – to
niektórym osobom sprawia przyjemność.

Nie, nie. Krzyżówki tylko o tyle, że próbuję od czasu do czasu podpowiedzieć, jeżeli ta druga osoba
czegoś nie wie a ja wiem - no to wtedy mówię. Poza tym instrument – gram na instrumencie, na
saksofonie.
O, tego nie wiedziałyśmy!
Kiedyś grałem np. na weselach czy przy innych okazjach. Na żywo, w różnych zespołach. Teraz jeszcze
gram w orkiestrze w Zielonkach. Od czasu do czasu. Ja już przeszedłem na emeryturę, na większych
imprezach zasilam to wszystko. Jestem tutaj wśród was, jako młodzieży i tam też...
A jakie jest Pana najpiękniejsze wspomnienie z dzieciństwa? Takie, które wywołuje najwięcej
emocji?

Przypominam sobie, jak pierwszy raz cyrk przyjechał na Błonia krakowskie i zabrali mnie tam rodzice.
Czy pierwszy raz był Pan wtedy w cyrku?

Tak, to był pierwszy raz. Ale to było dawno, w ubiegłym wieku. Życie całkiem inaczej wtedy wyglądało.
Teraz czas biegnie bardzo szybko i duże zmiany zaszły - na przykład jeśli chodzi o te wszystkie komórki,
komputery, gigabajty.
A jak Pan dowiedział się o tym cyrku?
O cyrku dowiadywano się z plakatów. Świętej pamięci moja mama dostała z pracy bilety i poszliśmy
razem. Telefonów nie było, dopiero w latach osiemdziesiątych.
Ja starałem się o telefon w 1978 roku, nawet wcześniej, ale to było jeszcze przez jakąś centralę czy coś.
I czekałem chyba z pięć lat i dopiero jak własną działalność gospodarczą otworzyłem, to już musiałem
mieć to wszystko. Zapłaciłem wtedy pamiętam trzy i pół miliona, bo wtedy była inna waluta – tak jakby
teraz cztery zera odcięli. Wtedy wszyscy byliśmy milionerami.
Czy w szkole był Pan łobuzem czy takim raczej grzecznym chłopcem?
Byłem chuliganem – ale takim „w miarę” chuliganem. Grzecznym chuliganem. Zawsze, jak trzeba było, to
lubiłem coś robić, popracować, załóżmy rynnę wyczyścić albo coś podobnego.
Czyli był Pan pracowity jako dziecko?
Już od małego tak mam, że całe życie pracuję.
Z wykształcenia jestem elektromechanikiem sprzętu medycznego, naprawiałem rentgeny i inne takie
rzeczy. Ale życie sprawiło, ze wykonywałem różne prace, co było związane z pieniędzmi. Nie czekałem,
żeby mi mama dała czy tato, czy ktoś inny. Nie było lekko. Chciałem się jak najszybciej usamodzielnić.
Zarabiałem pieniądze będąc chłopakiem w wieku czternastu, piętnastu lat. Pracowałem na budowach,
pomagałem i zarabiałem. Bardzo szybko się usamodzielniłem. Dzisiaj dla niektórych wojsko by się
przydało, żeby wiedzieli, jak guzik sobie przyszyć, jak skarpetkę zacerować, jak łóżko poscielić.
Dlaczego zdecydował się Pan pracować w naszej szkole?
Z tą szkołą współpracowałem jeszcze wcześniej, jak działalność gospodarczą prowadziłem. Nawet są
dokumenty o pracach, które ja tutaj wtedy wykonywałem. Poznałem świętej pamięci panią Romę i
później tak się złożyło, ze jakieś miejsce tutaj było i poprosiła mnie żebym został pracownikiem i ogarnął
to wszystko. Powiedziałem „no to pomogę” – początkowo było to na pół etatu, teraz już jestem tutaj na
stałe.
Jaką by Pan dał radę dla nastolatków, żeby im się żyło lepiej? Taki przykład z Pana życia?
Młodzież nie określa się takim słowem że jest „zła”. W małym gronie, tak jak my teraz, zawsze miło się
rozmawia. W grupie natomiast zawsze się znajdą się osoby, które coś chcą pokazać. Coś. Na przykład
idzie taki i przewraca się na ulicy, żeby każdy niego patrzył. Mamy takich popisywaczy. Czasem po
ojcowsku im tłumaczę, żeby się zachowywali godnie. I mało tego – żeby nie pokazywali tego, co oni
potrafią młodszym, bo to jest bez sensu – dają im zły przykład. Gdyby starsi niektórych rzeczy nie
pokazywali, to by młodsi tego nie robili – proste. Z drugiej strony wiadomo, że kulturę wynosi się z domu.
W szkole zdobywacie tylko wiedzę. Czy któryś z chłopców przepuści was w drzwiach, żebyście weszły
pierwsze?
Nie, nigdy.
Same widzicie. Następna rzecz to rozmowa. Często jeżdżę autobusem i widzę – są osoby, które ze
sobą rozmawiają i są osoby, które tylko w telefon patrzą. Zatracamy mowę polską, nie umiemy ze sobą
rozmawiać – to jest najgorsze.
Najważniejsze to być sobą. Nie jest tak, że jak wchodzisz miedzy wrony, musisz krakać tak jak one. My
starsi dajemy wam – młodzieży - przykład, jak okazywać szacunek innym.
Dziękujemy Panu bardzo za rozmowę.

Autorki wywiadu: Karolina Odrzywołek, Hanna Lasek

(pomoc: Nadia, Amelka)

Rozmowa z Panem Leszkiem

Utworzono dnia 28.11.2023, 13:48

Nasza placówka

Podatek

Małopolska Tarcza Antykryzysowa – Pakiet Edukacyjny II

Kalendarium

Pn
Wt
Śr
Cz
Pt
Sb
Nd
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30
31

Imieniny

HAPPY

W NASZEJ SZKOLE ODKRYWAMY SPORTOWE TALENTY